Na 200 lat przed panowaniem króla Vemora państwem rządził jego przodek Arioc. Za jego rządów państwo przeżywało rozkwit. Król powołał do życia Rade Królewską, złożoną z najbogatszych i wydawałoby sie najmądrzejszych mieszkańców kraju.Przez pierwsze 10 lat rządów Rady państwo wykazywało olbrzymią stabilność zarówno finansową jak i militarną. Mądre decyzje króla i przemyślne decyzje Rady doprowadziły do wzmocnienia i wzbogacenia sie państwa. Jednak nic nie trwa wiecznie... Wśród członków rady zaczęła szerzyć sie korupcja a jej członkowie zaczęli po kolei opuszczać jej szeregi. Pierwszym który to zrobił był hrabia Silvan. Odszedł za zgodą króla, ponieważ przeczuwał bunt pozostałych członków rady, niezadowolonej z rządów króla który nie wywyższał ich ponad innych obywateli. Hrabia na terenach swej rozległej posiadłości począł umacniać swoją twierdze i przeznaczał niebotyczne kwoty na budowę armii wiernej królowi. Ściągnął z odległych krain najlepszych krasnoludzkich i elfickich rzemieślników, którzy mieli zająć sie wytwarzaniem uzbrojenia dla przyszłego wojska. Po konsultacji z najbardziej doświadczonymi wojownikami jakich zdołał zebrać do życia powołano kilka nowych formacji wojskowych. Wtedy to właśnie powstały takie oddziały jak Czarne płaszcze, Księżycowa Gwardia czy choćby osławieni Żałobnicy. Hrabia rozpoczął także starania o pomoc palladynów. Wysłał emisariusza do głównej siedziby zakonu tych świętych rycerzy z propozycją rozwinięcia jego wpływów w królestwie Demoris. Po miesiącu oczekiwań na odpowiedź do brzegów królestwa przybiły wielkie okręty na których przybyły prawych rycerzy. Hrabia Silvan wiedział że stanowić będą potężną siłę zbrojną jak i pomogą nawracać jego żołnierzy, co miało zapewnić większą spójność armii i jej większe zadowolenie z "braku heretyków" w ich szeregach. Jako główną siedzibę w królestwie Palladyni obrali potężną twierdze Hrabiego Silvana, a wraz z ich obecnością twierdza stawała sie praktycznie nie do zdobycia. Podczas gdy Silvan wzmacniał władze króla i szykował armie, w śród niektórych członków rady zawiązał sie spisek. Należeli do niego baron Kalistos, baron Banrot i hrabia Uthan. Spiskowcy dysponowali ogromnymi majątkami, znacznie przewyższającymi zawartość królewskiego skarbca. Poczęli w tajemnicy przygotowywać sie do wojny. Wiedzieli jednak, że żaden uczciwy obywatel ani tym bardziej żołnierz nie podniesie ręki na króla, był zbyt uwielbiany przez lud. Opłacili więc najemników, lecz było ich zbyt mało aby mogli na poważnie zagrozić istnieniu państwa. Aby temu zaradzić rozpoczęli zbieranie wszystkich przestępców i rzezimieszków jakich tylko udało im sie znaleźć. Zgromadzona przez nich "armia" przypominała raczej zgraje obdartusów niż regularne wojsko. W tedy to właśnie baron Banrot sprowadził do królestwa nekromantów, zabił współspiskowców po czym rozpoczął realizacje swojego szaleńczego planu. Kazał kilku zaufanym ludziom zatruć cały prowiant jaki przeznaczony był dla wojska. Po niedługim czasie z licznej poniekąt armii nie została żywa noga... Nekromanci zajęli sie resztą, zaczęli przywracać życie martwym żołdakom tworząc bezwolne, okrutne kukły które bez wytchnienia wykonywać będą wole ich panów. Banrot uzyskał w ten sposób żądną krwi armie nieumarłch... armie która nigdy sie nie męczy, armie której sam widok jest w stanie złamać ducha nawet najdzielniejszych wojowników. Baron pełen nienawieści rozpoczął pochód na królewski pałac, chcąc za wszelką cenę zabić monarchę do którego pałał nienawieścią i zazdrością o piastowany przez niego urząd... chciał również sam zasiąść na tronie Demoris. Mroczna armia nieumarłych przetaczała sie powoli przez kraj jak zaraza, niszcząc, paląc i wyżynając w pień całe wioski które znajdowały sie na ich drodze. W niedługi czasie pół królestwa stanęło w ogniu, ale otwarta bitwa z wrogiem który nie czuje bólu była by samobójstwem, i król i hrabia Silvan jak i pozostali wierni członkowie rady dobrze wiedzieli o tym i umacniali fortece i miasta narażone na atak. Los chciał że że baron zwrócił swoje żądne mordu oczy w stronę warowni Silvana , ponieważ dowiedział sie że ukrywa sie w niej sam król. Gdy do uszu hrabiego doszła nowina o nadciągającej armii wroga rozkazał ze zdwojoną siłą przygotowywać sie do obrony. Przed murami wykopano wilcze doły, najlepsi zamkowi magowie zabezpieczyli wrota i mury zaklęciami ochronnymi mającymi na celu utrudnienie ich zniszczenia. Mury obsadzono łucznikami, kusznikami i przygotowano wrzący olej. Gdy wojska barona zbliżyły sie do fortecy natychmiast rozpoczęło sie oblężenie.Niemuarli podeszli pod same mury czekając na ich upadek. -Ognia!-Na murach rozległ sie głośny krzyk, po czym w kierunku armii barona poleciał grad strzał i głazów.Na nic się to zdało, bowiem nawet szczątki żołnierzy jeśli tylko były w stanie dążyły permanentnie pod mury twierdzy. Lecz czarodzieje broniący fortecy niebyli tak bezradni, miotali w nieprzyjaciela niajrórzniejszymi czarami siejąc spustoszenie w jego szeregach. W pewnym momencie, magowie poczęli przyzywać przed mury twierdzy żywiołaki i magiczne golemy które zawiązały walkę przed zniszczeniem bramy i wtargnięiciem nieumarłych na dziedziniec. Przyzwane prze magów istoty mimo że były trudnym przeciwnikiem, ginęły jeden po drugim zabierając ze sobą dziesiątki wrogów. -Zrobić miejsce!-Znów rozległ sie krzyk na murach, to doborowe oddziały elfickich łuczników zwanych czarnymi płaszczami ruszyły aby zająć stanowiska na murach. Gdy byli już na miejscach poczęli recytować stare elfickie inkantacje mające na celu zakląć wystrzeliwane przez nich strzały żywym ogniem. Temu już nieumarli nie mogli sie przeciwstawić, poczęli płonąć, niektórzy padali zwęgleni. Lecz w tedy stało sie najgorsze, zaklęcie chroniące bramę nie wytrzymało ciągłego ataku nekromantów, wrota padły. Nekromanci skupili sie nad recytacją jakiegoś rytuału. Wojska barona zaczęły wdzierać sie na dziedziniec. Oddziały krasnoludzkich Toporników ruszyły w pierwszej linii, tnąc na kawałki intruzów, lecz nic nie trwa wiecznie, krasnoludy w końcu opadły z sił, wtedy zaczęła sie prawdziwa rzeź. Hrabia Dał sygnał wszystkim regimentom piechoty jakimi dysponował aby wsparły walczących krasnoludów. Lecz siły wroga rosły z każdym zabitym wrogiem. Na domiar złego nekromanci skończyli recytacje swego zaklęcia i powietrze przeciął straszliwy pisk. Pisk który nawet najtęższych mężów powalił na ziemie ogłuszonych.Sytuacja zaczełęła robić sie krytyczna. Wtedy mistrz zakonu palladynów ruszył na czele swoich świętych wojowników do walki z nieumarłymi. Ich błogosławiony oręż zbierał krwawe żniwo wśród wojsk zdrajcy. Każdy wojownik który odzyskiwał przytomność chwytał natychmiast za oręż i walczył u boku palladynów. Nastał świt. Plugawa magia nekromantów straciła na sile, ich sługusy również osłabły. Wojska Silvana zyskiwały przewagę, gdy padł ostatni z nieumarłych pochwycono zdrajce i ścięto go na oczach całego Demoris... Wielu dzielnych wojowników poległo tego dnia...
|